Szukaj na tym blogu

5 lutego 2013

Kim naprawdę jesteś, kliencie?

Niedawno skontaktował się ze mną przedstawiciel jednego z najbardziej znanych banków. Po kilku wymienionych zdaniach zgodziłem się na spotkanie z doradcą inwestycyjnym - a to dlatego, że akurat miałem kilka godzin wolnego następnego dnia. Doceniłem też stosunkowo cywilizowane podejście do klienta - bez nachalnych telefonów w skrajnie różnych godzinach, powtarzających się dzień w dzień (tradycyjnie pozdrowienia dla pracowników mBanku).
Przywitano mnie herbatą - miły akcent, choć niektórym nieodłącznie kojarzy się z przesadną uprzejmością, wręcz pojawia im się przed oczami logo Amber Gold. Musiałem chwilę poczekać, choć zjawiłem się punktualnie. Mojego poprzednika przepełniał entuzjazm. Zachowałem zimną krew.
Rozmowa z doradcą była bardzo konkretna. Patrząc z perspektywy trzecioosobowej można by zauważyć, że obie strony mają w tym spore doświadczenie. Dostałem 3 propozycje średnio- i długoterminowych inwestycji. Dwie z nich były na tyle dobre, że mogłem nawet zdecydować się na jedną z nich - nie byłoby to jednak zgodne z żelazną zasadą "pomyśl dwa razy zanim cokolwiek zrobisz", działającą perfekcyjnie w tradycyjnych usługach bankowych. Otrzymałem na papierze obiecujące podsumowanie i porównanie dróg działania. Wszystko jak należy.
A jednak nie.
W czym więc problem?
Jedyną metodą identyfikacji mojej osoby była rozmowa telefoniczna - ta, w której umawiałem się na spotkanie. Zakładając, że jestem podsłuchiwany i ktoś celowo opóźni moją wizytę, samemu przychodząc w moje miejsce na spotkanie, powstaje problem. Zadawane mi pytania polegały raczej na potwierdzeniu faktów, niż próbie faktycznego poznania moich oczekiwań i statusu finansowego. Na podstawie rozmowy z doradcą rzeczony intruz mógłby np. poznać mój status materialny, uzyskać informacje osobiste, mało tego - pewnie znikomym wysiłkiem podjąć za mnie decyzję dotyczącą planu inwestycyjnego. Oczywiście nikt nie prosił mnie o przedstawienie żadnego dokumentu - mam nadzieję, że w momencie podjęcia ważnej decyzji byłoby to konieczne. Mimo tego ciągle pozostaje ryzyko zagapienia się doradcy lub jego pełnomocnika, mającego jak na dłoni niezwykle ważne dane dotyczące osoby - niekoniecznie tej, która siedzi po drugiej stronie biurka!
Stąd dobra rada - jeśli sami pójdziecie na takie spotkanie, zapisujcie lub pamiętajcie nazwiska wszystkich osób, z którymi rozmawiacie. A jeśli po spotkaniu dostaniecie telefon z banku w celu wyrażenia opinii o obsłudze klienta - zwróćcie na to uwagę. Wszyscy mogą na tym tylko skorzystać.

Dla zainteresowanych - poczytajcie też o phishingu.



Phishing - uwaga na oszustów